GORYLE WE MGLE, CZYLI UGANDA & RWANDA
Zaczęło w Ugandzie a skończyło w Rwandzie. Podróż jak z filmu. Podróż marzeń. Podróż wszystkich moich podróży.
Goryle górskie występują na niewielkim obszarze, na styku trzech afrykańskich państw: Ugandy, Ruandy i Republiki Demokratycznej Konga. Ponad 380 z nich żyje w wulkanicznym masywie Virunga, a pozostała część (ok. 320) w ugandyjskim Bwindi Impenetrable Forest. W ruandyjskim parku Volcanoes jest najwięcej gorylich rodzin, to właśnie tam Dian Fossey udowadniała światu, że goryle górskie mimo groźnej postury są niezwykle łagodnymi i przyjaźnie nastawionymi do człowieka zwierzętami.
Spotkanie wszystkich chętnych do zobaczenia goryli odbywa się na głównym dziedzińcu w siedzibie parku. Byłam w grupie 40 „wybrańców” – czyli tych, którzy z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem postarali się o specjalne pozwolenie, które kosztuje 500 dolarów. Uprawnia ono do godzinnego przebywania wśród goryli.
Szybko i sprawnie zostaliśmy podzieleni na 5 grup po 8 osób. Nasz przewodnik opowiedział nam na wstępie o zwyczajach goryli. Żyją one w stadach, które liczą przeważnie od 10 do 15 osobników. Przywódcą grupy jest najstarszy samiec – tzw. silverback nazwany tak, ponieważ na grzbiecie ma szary lub srebrzysty kolor sierści. Jest mniej więcej dwa razy większy od samic, których ma kilka w swoim stadzie, zwykle 3 do 4. Może mieć nawet 2 metry wzrostu i ważyć ponad 200 kg. To on wyznacza plan dnia polegający głównie na przemieszczaniu się w poszukiwaniu pożywienia. Goryle żywią się liśćmi, pędami i łodygami bambusa. Silverback – pan i władca wydaje rozkazy, nagradza, karci i rozsądza wszelkie spory. Ma również swoje obowiązki. W przypadku zagrożenia stoi na pierwszej linii. Ponieważ jest ogromny i pewny siebie, to prawie zawsze udaje mu się odstraszyć intruza, jakiegoś leśnego drapieżcę lub przywódcę innego stada. Niestety największym zagrożeniem są kłusownicy, z którymi często przegrywa. Zabijają dla ich dłoni, stóp i głów. Potem te „trofea” sprzedawane są jako gadżety kolekcjonerom z całego świata. Często także płaci się oprawcom za łapanie małych gorylątek, które trafiają do prywatnych zoo lub stają się żywymi maskotkami. Aby zdobyć jedno młode, kłusownicy często zabijają kilku dorosłych osobników stających w obronie malca.
Nasz przewodnik powiedział nam, że każdy z członków stada ma imię i jest rozpoznawany po zmarszczkach u nasady nosa… to takie jedyne w swoim rodzaju linie goryle linie papilarne.
A potem poszliśmy oglądać naszą rodzinkę, która nazywała się Amahoro 🙂
Przeszliśmy przez pola uprawne do granicy lasu u podnóża wulkanu Sabinyo (3634 m n.p.m.), pokonaliśmy symboliczny kamienny murek, zagłębiliśmy się wśród bambusowych chaszczy i ruszyliśmy stromo pod górę. Nagle wszyscy stanęliśmy jak wryci, ponieważ na niewielkiej polanie zobaczyliśmy małego 4 miesięcznego gorylka, który niesamowicie „eksploatował” swoją mamę. Wspinał się na nią, chował, obgryzał okoliczne pędy bambusa, fikał koziołki, po prostu bawił się w najlepsze a nas traktował jako „inne” niegroźne stado goryli śmiesznie poubieranych. Potem miałam jeszcze przygodę z silverbackiem, który przeszedł koło mnie, strzelił sweet focię swoich plecków moim aparatem i poszedł dalej… Mieliśmy tylko godzinę, ale wiem, że to jedne z najlepiej zapamiętanych 60 minut w moim życiu.
Chciałbym jeszcze kiedyś tam powrócić…
***
Some photos made by Myriam Leforestier.
w 2009 roku w Ugandzie i Rwandzie