A więc nastała jesień, a z nią piękne kolory liści ale i też słota i zimno. Dlatego dzisiaj proponuję zupę z dyni, rozgrzewającą a jednocześnie w kolorach jesieni. Składników niewiele, a i sam przepis jest nieskomplikowany.
- jedna dynia piżmowa
- 2 – 3 ząbków czosnku
- 3 cm kawałek świeżego imbiru
- 1 l wywaru – albo warzywnego, jak ktoś upiera się przy wersji wegetariańskicj lub rosołu dla tych co to „BEZ MIĘSA” ani rusz
- mały kawałek sera parmezan
- 1/4 pojemniczka sera mascarpone
- 1 łyżka masła
- 1-2 łyżki jogurtu greckiego lub śmietany, jak kto woli
- 1/2 weki na grzanki
- 1 łyżka oliwy z pierwszego tłoczenia
- obrany słonecznik
- sól, pieprz
Do dzieła 🙂
Zaczynam od umycia i obrania dyni, bo zajmuje to najwięcej czasu i jest dosyć pracochłonne, zwłaszcza że sama dynia nie należy do „miękkich” warzyw i obranie dużej wielkości warzywa to kawał solidnej roboty, z „przewagą roboty”. Obraną dynię kroję na dwu-centymetrowe kawałki, ale bez szczególnej staranności, ot jak leci, raz mniejszy raz większy. Obieram czosnek i siekam go na plasterki – nie przeciskam przez praskę. Imbir obieram z zewnętrznej skórki obieraczką do warzyw i kroję najpierw w plasterki a potem w cienkie słupki – (w „Julienne” – kolejne trudne słowo). Mając już wszystkie składniki możemy przystąpić do właściwego gotowania.
W dosyć dużym garnku rozgrzewam masło i zaczynam podsmażać na nim czosnek i imbir, niezbyt długo, chodzi o to aby wydobyć z nich aromat. Dodaję dynię i smażę około 5 minut, mieszając co jakiś czas, aby cała dynia pokryła się warstewką roztopionego tłuszczu. Po tym czasie zalewam całość wywarem, doprowadzam do wrzenia i na niezbyt dużym ogniu gotuję do miękkości dyni – około 30 minut.
Jak dynia jest miękka, wyłączam palnik i dodaję połowę parmezanu i serek mascarpone, mieszając energicznie a potem miksuję zupę malakserem aż do pełnej gładkości, tak aby nie pływały w niej nawet najmniejsze kawałki dyni. Zupa jest już w zasadzie gotowa do podania. Teraz tylko na oliwie przygotowuję grzanki z bułki pokrojonej w 2 cm kostki i pod sam koniec posypuję je parmezanem, często mieszając – oczywiście wcześniej wyłączam grzanie, parmezan ma się tylko stopić i je obkleić.
Na talerz wylewam zupę ozdabiając ją kleksem śmietany (lub jogurtu) oraz posypując prażonym obranym słonecznikiem i obowiązkowo na sam wierzch parę kropli oliwy z oliwek. Grzanki podaje osobno, tak aby można było je wrzucać do zupy sukcesywnie, bez obawy o szybkie nasiąknięcie.
Życzę smacznego 🙂