Spójrzmy prawdzie w oczy – to nie są lalki dla każdego. To nie jest Barbie, ani żadna tam pacynka. Te malowane lale stworzono na wzór ludzkiego ciała. Są jednocześnie piękne i przerażające, demoniczne i nostalgiczne. Niektórzy to się nawet boją, że pewnego dnia te surrealistyczne postacie przyjdą po nich… Buahaha!!!
Ball Jointed Dolls, czyli lalki o ruchomych stawach wykonane z żywicy poliuretanowej to prawdziwe dzieła sztuki wymagające dużego nakładu pracy. Ich główne części ciała: ramiona, łokcie, nadgarstki, biodra, kolana i kostki, połączone są ze sobą okrągłymi stawami, co daje im niesamowite możliwości pozowania. Ale ubrania, peruki, profesjonalny makijaż – jak wiecie drogie panie, to wszystko kosztuje (za samą głowę czasami trzeba zapłacić kilkaset złotych lub euro, a gdzie reszta??!) To drogie hobby.
Historia lalki przegubowej sięga drugiego wieku przed naszą erą. Już wtedy starożytni Grecy i Rzymianie wytwarzali je używając do tego celu gliny i drewna. Współczesne BJD rozpoczęto wytwarzać w Europie Zachodniej pod koniec XIX wieku. W 1933 roku, niemiecki artysta Hans Bellmer, stworzył lalkę naturalnej wielkości z przegubami. Pod wpływem jego twórczości, japońscy artyści wykreowali lalki posiadające przeguby kulkowe. Historia komercyjnie produkowanych azjatyckich BJD rozpoczęła się w 1999 roku, kiedy to japońska firma Volks stworzyła linię lalek „Super Dollfie”.
Do połowy lutego 2021 można zobaczyć fotografie i lalki kolekcjonerskie w Nowohuckim Centrum Kultury na biało-czarnej wystawie Moniki Mostowik „Nie(s)pokój uwięziony”. I choć już dawno przestałam się bawić lalkami, to ekspozycja zrobiła na mnie wrażenie i przyprawiła o lekkie dreszcze. Po prostu to niezła creepiozka.
W lekko przerażającym stylu, ale jednak sezon muzealno-wystawowy uważam za rozpoczęty! Have a dollystic day!