Czy na Trzydniowiański Wierch, który ma trzy grzbiety, idzie się trzy dni? Raczej nie, no chyba, że ktoś wystartuje z odległej galaktyki. My wystartowałyśmy z parkingu na Siwej Polanie w Dolinie Chochołowskiej i zanim wkroczyłyśmy na właściwy szlak musiałyśmy odbębnić 1.45 h przez dolinę… Bez wątpienia to piękna dolina, ale gdy ma się „wyższy” cel przed sobą do zdobycia, to taki spacerek to trochę strata czasu…
Początkowo trasa prowadzi przez las i po kamienno-drewnianych schodach w Krowim Żlebie, kiedy wyjdzie się już ponad poziom drzew, ścieżka wiedzie wśród kosodrzewiny a szlak powoli staje się widokowy. Idziemy więc równolegle do grzbietu Ornaku po trawiastym Kulawcu (północnym grzbiecie Trzydniowiańskiego Wierchu), za nami Kominiarski Wierch, przed nami potężna piramida Starorobociańskiego Wierchu, a dookoła pozostałe, zachwycające górskie panoramy.
Trzydniowiański Wierch (1758 m n.p.m.) – zdobyty! Pogoda jak drut i aż trudno uwierzyć, że listopadowe słońce potrafi tak mocno grzać, ładujemy więc nasze baterie na zapas. Ale koniec tego dobrostanu, zasiedziałyśmy się trochę, a pobliski dwutysięcznik wzywa nas.
Szlak z Trzydniowiańskiego na Kończysty Wierch prowadzi trawiastym grzbietem i trawersem przez Czubik, to przyjemna 50-minutowa wędrówka. Kamienista ścieżka, momentami wyłożona jest workami i matą jutową, które to materiały stosuje się przy odnawianiu szlaków. I tak robiąc po drodze orły na śniegu zdobywamy kolejny dwutysięcznik (Kończysty Wierch 2002 m n.p.m.).
Widoki z Kończystego są podobne do tych, które podziwiałyśmy na Trzydniowiańskim, ale teraz spoglądamy na krajobraz z wyższej perspektywy.
Trasa przez Trzydniowiański i Kończysty Wierch należy do łatwych i jednych z najbardziej urokliwych, chciałoby się jeszcze iść na Starorobociański, ale ten niestety musi poczekać na swoją kolej. Wracamy przez Dolinę Jarząbczą a potem oczywiście tradycyjnie 1.45 h przez Dolinę Chochołowską.
To był wspaniały dzień w górach i w miłym towarzystwie 🙂