Na Malcie street artu uczą na lekcjach w szkole, a także (pewnie tak dla równowagi) w niektórych domach spokojnej starości…
Pionierem w tym fachu jest James Micallef Grimaud a.k.a TWITCH – artysta/anarchista, odpowiedzialny za pierwsze graffiti i duże malowidła ścienne. To on namalował słynny, antywojenny mural NO WAR (z postrzelonym w głowę pluszowym miśkiem) i to on kształci studentów w zakresie tworzenia szablonów i używania farb w sprayu. On również nadał tożsamość zoomorficzną największemu dźwigowi w suchych dokach w Grand Harbour. Instalacja o wysokości 120 metrów ma plamy jak żyrafa Kordofan, która jest jednym z najbardziej zagrożonych gatunków zwierząt w Afryce, a ulokowanie jej w jednym z najgęściej zaludnionych obszarów na świecie, ma zwrócić uwagę na potrzebę zmiany naszego zachowania w stosunku do fauny i flory. Żyrafa – symboliczne międzykontynentalne połączenie Afryki i Europy, była częścią ważnej wystawy sztuk wizualnych w Valletcie w 2018 roku, a nas zaskoczyła w czasie rejsu po dziesięciu zatokach wyspy.
Maltańskiego street artu ciąg dalszy…
Od czternastu lat na przełomie czerwca i lipca w Valletcie organizowany jest Malta International Arts Festival, którego częścią są murale malowane na ścianach opuszczonych budynków angielskiej bazy wojskowej i urbexowych hoteli.
Mur pod nadmorską promenadą w Sliemie został oficjalnie wyznaczony przez miejscową radę do spraw sztuki ulicznej i często pojawiają się tu murale o tematyce politycznej, problemach współczesnego świata i komercjalizacji wyspy.
Na całym świecie dobre graffiti zawsze można zobaczyć w miejscowym skate parku i nie inaczej jest tutaj, to taki stały, ale zmienny element w deskorolkowym świecie.
Ponieważ często w projekty angażują się lokalne społeczności przyczyniając się bezpośrednio do rewitalizacji swoich dzielnic, więc na maltańskim archipelagu kwitnie muralowe życie, ale nie istnieje grafficiarski wandalizm. Odniosłam wrażenie, że street art traktowany jest z pewną czcią… i to dobry powód, aby tu wrócić.