Maczugi się skończyły, zostały same halabardy i miecze, powiedział pan sprzedający drewniane uzbrojenie w Ojcowie. Ha, no trudno, może zbóje nas nie napadną, a wilcy nie zjedzą, w końcu idziemy z bojowym psem marki sznaucer miniaturowy. Będzie dobrze.
Jesienny spacer w Ojcowskim Parku Narodowym to więcej niż spacer, zwłaszcza jeśli towarzyszy temu mistyczna mgła, kojący szelest liści i relaksujące widoki na prawo i lewo. I tak po drodze spotykamy białą damę i jej świeżo upieczonego rycerza, wchodzimy do małej groty, wspinamy się na punkt widokowy, widzimy ruiny zamku w Ojcowie, obserwujemy skaczące pstrągi w stawie rybnym, relaksujemy się przy miniaturowym, ale prężnie działającym wodospadzie, wyprzedza nas peleton, podziwiamy stare drewniane wille i przechodzimy przez skalną Bramę Krakowską. Jest też znak informujący, że odległość z Ojcowa do Krakowa to 25 km, a z Ojcowa do Seattle – 8292 km. Hmmm, ciekawe…
***
W jednym lokalu na trasie serwują pstrąga á la nietoperz… Czy ktoś ma doświadczenie w tym temacie??