Z Doliny Chochołowskiej idę sobie na Ornak, minęłam już Iwaniacką Przełęcz (1459 m n.p.m.) i teraz zaczynają się schody, takie kamienne, ot tak wbite w ziemię okoliczne głazy. Idę sobie i tak myślę: jak powstawały szlaki w Tatrach? Na początku, to pewnie ludzie po prostu wydeptywali ścieżki, a potem?
Ile to wymagało wysiłku, żeby taki głaz obłupać, przeturlać i dopasować do niego kolejny, a w ogóle to wszystko ułożyć tak, żeby powstały schody na szczyt. Kilof, łopata, łom, młot gigant, może jakaś dźwignia, bloczek, ale przede wszystkim siła mięśni. Kto to w ogóle robił? To musiało być duże wyzwanie, bo te kamyki nie są lekkie. Teraz to pewnie TPN ogłasza przetarg, jakaś firma wygrywa i… robi.
Takie oto przemyślenia towarzyszyły mi w czasie wspinaczki na dłuuuugi, płaski, ale zarazem solidny grzbiet Ornaku (który nawiasem mówiąc posiada 4 szczyty). To naprawdę szczyt szczytów, żeby mieć cztery szczyty! Oto i one:
- Suchy Wierch Ornaczański 1832 m n.p.m.
- Ornak 1854 m n.p.m.
- Zadni Ornak 1854 m n.p.m.
- Kotłowa Czuba 1840 m n.p.m.
Najwięcej „atrakcji” dostarczyło mi przejście przez Siwe Skały (należą do Zadniego Ornaku), a właściwie to rumowisko głazów porośniętych jasnożółtymi porostami. Jakoś przebrnęłam przez tę przeszkodę i w nagrodę mogłam cieszyć się widokami 360 stopni. Poznaję masyw Ciemniaka (2096 m n.p.m.) w Czerwonych Wierchach, strzelistą Świnicę (2302 m n.p.m.), Błyszcz (2159 m n.p.m.) i Bystrą (2248 m n.p.m.) i oczywiście Starorobociański Wierch (2176 m n.p.m). Nie „starobociański” tylko Starorobociański – od starej roboty, dawnej kopalni, a nie od starych bocianów. A propos kopalni, od XV do XIX wieku istniały w wielu miejscach w Tatrach, także i na zboczach Ornaku, wydobywano w nich rudy miedzi i żelaza, zresztą widać to gołym okiem, bo ziemia pod stopami błyszczy.
Z Ornaku idę w kierunku wyniosłego Starorobociańskiego Wierchu, po drodze zaliczam Siwą Przełęcz (1812 m n.p.m.) oraz Siwy Zwornik (1965 m n.p.m.) – miejsce styku trzech grani i kolejnych smakowitych panoram.
Na chwilę wciąga mnie ścieżka wznosząca się ostro w górę wzdłuż kilkusetmetrowej przepaści. STOP! Starorobociański musi poczekać…
Zrobione: 25,9 km, 43 666 kroków, 209 pięter, hej hooo, hej hooo…
***
A jak zaczęła się historia znakowania szlaków farbą? O tym następnym razem.