Stoimy na tarasie i podziwiamy panoramę miasta, a razem z nami są: facet z żółtaczką, kobieta z kroplówką, starszy pan ze złamaną nogą, osoba z zabandażowaną głową i w szlafroku, kilka pielęgniarek, jakiś lekarz, chyba chirurg… Trochę to dziwne, ale zobaczmy co będzie dalej…
Najlepszy widok na Portland? Z tarasu szpitala OHSU! Za cztery dolce można się tam dostać powietrznym tramwajem lub za free na butach, w drugą stronę obie wersje są za darmo. Oregon Health Sciences University to działający szpital, ogromny kompleks, raczej nienastawiony na turystów, ale też specjalnie nie utrudniający szwendania się po obiekcie (zawsze można powiedzieć, że przyszło się odwiedzić chorego). I tak wśród pacjentów, personelu szpitalnego i garstki ciekawskich, podziwiamy, z tego unikalnego miejsca, stolicę Oregonu i majaczące w oddali wulkany Mt. Hood i Mt. St. Helens, czyli pana Kaptura i świętą Helenę.
Taaa, Portland jest naprawdę dziwne…, ale jakie ma być skoro motto miasta brzmi: Keep Portland Weird (można je zobaczyćwymalowane na ścianie przy Burnside i Ankeny Street), dodatkowo to drugie najbardziej hipsterskie miasto na świecie (zaraz po Brighton z UK). Inne ksywki to Mały Bejrut, Miasto mostów, Beervana, P-Town, PDX (lotniczy skrót), Miasto róż… Taaa, Portland jest naprawdę dziwne…
Co robić i gdzie się udać, żeby mieć pełne zdziwienie? Oto subiektywna lista bardziej lub mniej weirdowskich atrakcji w Portland.
- Mill Ends Park to najmniejszy park na świecie, to po prostu donica o średnicy 61 cm, ale za to z wpisem w księdze rekordów Guinessa, można go (park) lub ją (donicę) znaleźć na rogu SW Front Avenue i Taylor Street.
- Z nieznanych nam przyczyn Voodoo Doughnuts to najsłynniejsze pączki może nawet i w całych Stanach. Poszliśmy tam, zamówiliśmy Old Dirty Bastard, Bacon Maple Bar, Voodoo Doll i jakieś fioletowe dziwadło, a potem przez trzy dni jedliśmy te prawie pół kilogramowe potwory (dzięki temu do najbliższego Tłustego Czwartku mamy spokój z pączkami). Jedno trzeba przyznać, że nadzienia wewnątrz to nie żałują!
- Mosty, mosty, duuużo mostów nad wijącą się rzeką Willamette, w samym centrum jest ich aż dwanaście.
- Przechadzając się po dzielnicach Portland, można gdzieniegdzie zauważyć metalowe kółka osadzone w chodnikach, pochodzą z 1800 roku i używane były do przywiązywania koni. W 2005 roku artysta Scott Wayne Indiana zaczął wiązać małe konie do nieużywanych pierścieni i tak narodził się The Portland Horse Project. Ruch zaczął żyć własnym życiem i wkrótce ludzie w całym mieście przywiązywali małe koniki do pierścieni – koń by się uśmiał z radości, że zamiast orać stał się częścią street artu.
- Jeśli nie możesz znaleźć książki, której szukasz w swojej bibliotece, to udaj się do Księgarni Powella na 1005 West Burnside Street. Z zapasami ponad dwóch milionów woluminów to największa księgarnia na świecie, aby się nie zgubić, sklep oferuje mapy… Można wejść i nie wyjść, przetrwają tylko mole książkowe.
- Portland to także Miasto Róż, to dom dla 10 000 niewiarygodnie pięknych krzewów różanych.
- Cartopia to budki z jedzeniem z całego świata znajdujące się na rogu SE 12th Avenue i Hawthorne Boulevard. Bo Portland to miasto street foodu i kilkuset malutkich kuchni, w których powstają niesamowite potrawy. Mniam!
- Smakoszy piwa uprzejmie informuję, że Portland to stolica piwa rzemieślniczego we wszechświecie, a 70 mikro browarów w mieście to nie przelewki.
- Smakoszy kawy uprzejmie informuję, że Portland to raj z pionierską kawiarnią Stumptown Coffee Roasters.
- Jak na amerykańskie warunki, to najbardziej rowerowe miasto w USA. Proof?? Co roku aktywnie uczestniczy w Światowym Dniu Jazdy Nago na dwóch kółkach…
- W Portland i całym Oregonie nie istnieje podatek od sprzedaży. Jakież to miłe kiedy cena którą widzisz na produkcie jest tą, którą zapłacisz przy kasie. Love it!
- Najwięcej klubów ze striptizem na jednego mieszkańca USA znajduje się, gdzie? Tak jest, w Portland.
- Miasto bardzo przyjazne zwierzakom, psy mogą szaleć w ponad 30 psich parkach, można je zabierać do restauracji, do pubu, do kina, z tym, że w kinie muszą siedzieć przy przejściu… Hau.
- W Reed College, jednej z najlepszych uczelni artystycznych w kraju, przez chwilę studiował Steve Jobs. I tak dzięki Portland mamy smartfony.
- Stephen King urodził się w 1947 roku w Portland, myślę, że to idealne miejsce narodzin dla autora powieści grozy. King to najbogatszy pisarz świata i filantrop i to jest cool!
- Z różanych ogrodów Pittock Mansion (prywatna rezydencja Henriego Pittocka, wydawcy pierwszej gazety w Portland zwanej “The Oregonian”) przyglądaliśmy się miastu z góry, wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że najlepsze widoki są ze szpitala OHSU.
- Najlepszy nocleg w mieście? Dawna szkoła podstawowa zamieniona w hotel – The Kennedy School & Concordia Brewery. Na miejscu znajduje się także browar; można spokojnie pić piwo w klasie, nie zalecane jest jednak bieganie po korytarzach, aby nie rozlać kraftowej Ipy…
- Portlandczycy są maniakami tatuaży i w letnich miesiącach widać to gołym okiem. Inked.
- Mieszkańcy Portland, często weganie i wegetarianie, oszaleli na punkcie samodzielnej uprawy warzyw i owoców, dlatego zamiast przystrzyżonego trawnika pielęgnują zioła i pomidory na krzakach. Społeczne ogrody są w pełnym rozkwicie i jest ich tu ponad 50.
- Street art? Duuuużo… i same dobre okazy. To eden dla miłośników sztuki ulicznej. W dzielnicach Portland można znaleźć dzieła artystów o międzynarodowej renomie, lokalne legendy i anonimowych twórców.
Portland to miasto piwa, kawy, taniego jedzenia, modnych dzielnic, dziwności, ale także przyrody, zieleni, natury i 279 parków… Podobno w lecie trudno spotkać się ze znajomymi, bo każdy jest albo nad jeziorem, albo pod namiotem, albo wspina się, surfuje, kitesurfuje, jeździ na rowerze, pływa, wędruje po lesie, a w zimie chodzi na rakietach śnieżnych lub zjeżdża na nartach…
Keep Portland Weird – Zachowaj Dziwność Portland, to nie tylko hasło i motto, ale sposób życia o czym mogliśmy się przekonać w czasie jednodniowego pobytu w tym mieście. Czy mi się podobało? Pewnie, chociaż ilość dziwaków i bezdomnych w centrum jest niepokojąca.
Przed przyjazdem do Portland przeczytałam książkę „Fugitive and Refugees” Chucka Palahniuka (to on napisał słynną powieść „Fight Club”, którą zekranizowano, a w rolach głównych wystąpili Edward Norton i Brad Pitt), to najdziwniejszy przewodnik po mieście jaki czytałam…