Jest połowa grudnia a mnie się marzy leżakowanie na trawie gdzie strumyk płynie z wolna, ptaków śpiew oraz… beczenie kóz i baranów. Niestety na te wszystkie sielsko-anielskie wspaniałości trzeba poczekać do maja, bo wtedy swoje podwoje otwiera Boroniówka – stara osada młynarska i zabytkowy tartak wodny w Dolinie Prądnika, zaledwie 25 km od Krakowa. Tu nadal mieli się mąkę jak dawniej i wprawia w ruch piłę… Urządzenia, które kiedyś działały na potegę i utrzymywały kilka pokoleń rodziny Boroniów, dziś pracują na pokaz, ale za to jaki! Co godzinę młynarz zwołuje gości dzwonkiem, uruchamia maszyny i tak jak dawniej młyn mieli ziarno na kamieniach a wielka piła piłuje drewno. Nawet jeśli daleko Wam do klimatów w typie drwala i młynareczki, to zachwycą Was te machiny, ich prostota a jednocześnie pomysłowość działania.
To wszystko dzieje się naprawdę, dzięki zapałowi i pasji obecnych właścicieli, którzy poświęcili lata pracy, aby uratować to miejsce i przywrócić tradycję młynów, które kiedyś w dużej ilości kręciły się na rzece Prądnik.
Trochę historii…
… a sięga ona XV wieku kiedy to właścicielkami terenu były Siostry Klaryski z klasztoru w Grodzisku. Dzięki królewskim przywilejom zakładały wsie, budowały browary i młyny, które najczęściej oddawały w dzierżawę w zamian za opłatę w zbożu. W 1816 roku pozwolenie prowadzenia młyna i tartaku otrzymał od nich Jan Boroń, później jego wnuk Andrzej odkupił od sióstr stare urządzenia. Z czasem osada została podzielona między dwóch braci: Szczepan był pilarzem i z żoną Kamilą przejął tartak a Karol z Władzią gospodarzyli we młynie…
Urządzenia te zapewniły byt kilku pokoleniom Boroniów, niestety w drugiej połowie XX wieku, zagroda zaczęła popadać w ruinę. Na szczęście dla wszystkich w porę pojawili się tu państwo Piwowarscy, którzy kupili teren wraz z budynkami i oryginalnym wyposażeniem i tak Boroniówka dostała drugie życie.
Cała osada została wykończona z niesłychanym smakiem. Zachwyca wszystko! I stoliczki nakryte szydełkowanymi obrusami, i kolorowe okiennice, i garnki wiszące na drewnianym płocie, i dziki sad, i miniaturowa szklarnia nafaszerowana ziołami…
To nietuzinkowe miejsce, po prostu cud, miód, malina i pyszne ciasta.