Witajcie, witajcie nadobne Szlachcianki a roztropni Szlachcice, posłuchajcie Goście mili, bo to nie są jakie drwiny, bo wielcem się natrudziła, aby historyję o zamku i jego Jegomościu naskrobać. Niechybnie renesansowy Predjamski Grad w skale osadzony, na 123-metrowym klifie postawiony, to prawdziwy architektoniczny majstersztyk. Znajduje się na liście 10 najdobniejszych zamków wszechświata jak i zarówno w Księdze Rekordów niejakiego Guinnessa z Irlandii.
Onegdaj najsłynniejszym mieszkańcem rzeczonego zamku był baron – rozbójnik, niejaki Erazm Lügger. Jak wieść gminna niesie, dawno, dawno temu a dokładnie w roku pańskim 1483, ten zamożny Jegomość zwany słoweńskim Robin Hoodem łupił bogatych Jaśnie Panów i wszelakie zdobyczne skarby biednym chłopkom rozdawał, aż pewnego razu mu odbiło i zaczął bawić się w politykę.
Kiedy nastał czas wojny austriacko-węgierskiej niesforny Erazm poparł króla węgierskiego Macieja Korwina, co mocno zdenerwowało ówczesnego cesarza Fryderyka III Habsburga i ów wydał rozkaz zabicia Erazma. Tenże nie w ciemię bity schronił się na ten czas w zamku słynącym jako warownia nie do zdobycia. Tedy cesarska armia rozłożywszy obóz u podnóża góry, Erazma na przeczekanie wziąć postanowiła. Dowódca wojsk, Kaspar Ravbar z Triestu, rozumując logicznie wydedukował iż wszelaka obfitość jadła i napitków niechybnie się buntownikom skończy i zmusi ich do rychłego złożenia broni. I tak mijały dni, tygodnie, miesiące, przeminął rok cały, a w zamku nie dość, że nie brakło niczego, to biesiada biesiadę goniła. Nie mogły zatem pojąć austriackie wojaki, jak to jest, że Erazm i jego kompany nie pomarli z głodu i jeszcze ich cesarskich dokarmiali najlepszymi gorącymi strawami oraz wszelakim rozkosznym jadłem, które rozbójnik słał im poprzez zaufanych giermków. To rozpasanie i zuchwałość z czasem go zgubiła, bo sprytny jenerał za mieszek talarów jednego służkę przekabacić zdołał. Miał on wskazać, poprzez zapalenie świeczki, najsłabszy punkt w skalnej warowni, którym okazała się wygódka w skale wydłubana. Kiedy Erazm udał się tam gdzie król zwykł piechotą chodzić, wojsko przypuściło atak i co rusz kamienne kule w stronę Predjamskiego gradu z katapult posyłało. I tak oto Erazm dokonał żywota siedząc w wygódce, a jego ciało spoczęło niedaleko skalnej twierdzy, w miejscu, w którym dziś rośnie duża lipa.
Jak to możliwe, że przez rok Erazm i jego ludzie nie pomarli z głodu ani się nie poddali? Otóż wymykali się oni z zamku do okolicznych wiosek dzięki sekretnym tunelom i całemu systemowi jaskiniowych korytarzy, z których jeden znajdował się na górze klifu a drugi prowadził do dolnej części jaskini, gdzie strumyk płynie z wolna. W ten sposób zaopatrywali się w świeżą żywność, mięso, owoce, warzywa a podziemne źródła dostarczały im krystalicznie czystą wodę do picia. To właśnie dzięki tej jaskini Erazm mógł przez rok wytrzymać oblężenie i wytrzymałby jeszcze dłużej, gdyby nie nikczemna zdrada służącego.
Wybudowany w renesansowym stylu, zamek wygląda jakby ktoś przylepił go do skały. Pierwsze umocnienia skonstruowano tu już w XII wieku, jednakże wówczas nie wystawały one poza krawędź skały. Pierwsza wzmianka o zamku pochodzi z 1274 roku, kiedy to gotycką budowlę umieszczoną wysoko na klifie i ukryto pod skalnym łukiem. Swój obecny kształt zamek otrzymał w XVI wieku, podczas ostatniej przebudowy, której dokonał kolejny właściciel – Ivan Kobenzl. Ukryte przejście, którym podczas oblężenia posługiwał się Lügger, zamurowano w XVII wieku. Hrabia Michael Coronini odziedziczył zamek w roku 1810, a książę Alfred von Windischgrätz kupił go w 1846. Na początku XX wieku rozpoczęto ponowną eksplorację podziemnych korytarzy, ale I wojna światowa przerwała te prace. Dopiero po II wojnie światowej speleologowie dokończyli eksplorację podziemi. Odtworzono dostęp do zamku od strony jaskini, a korytarz nazwany imieniem Erazma udostępniono do zwiedzania.
Z okien zamku rozciąga się piękny widok na dolinę, która teraz tonie w soczystej zieleni. U stóp klifu, w którym zbudowano warownię płynie mała rzeczka Lokva. To właśnie ona wyrzeźbiła jaskinię. Na dole, pod zamkiem, widać niewielką szczelinę w skale, zagrodzoną drewnianymi drzwiami. Dawniej w tamtym miejscu znajdowały się stajnie. W okresie zimowym nie wolno tu wchodzić, bo jaskinie okupuje stado śpiących nietoperzy.
Bezapelacyjnie zamek z zewnątrz prezentuje się najlepiej, ale warto wejść do środka, aby zobaczyć jaskinię, w której znajdował się pierwszy zamek, obejrzeć dawne korytarze, komnaty i przejścia między nimi a także salę tortur i pokój księdza (na wszelki wypadek to osobne pomieszczenia…). Zwiedzanie odbywa się indywidualnie z pomocą audio przewodników, które można wypożyczyć także w języku polskim, panuje lekki chaos, bo do obejrzenia jest prawie 30 punktów a zwiedzających nie brakuje.
Bilet do zamku warto kupić w pakiecie z Postojną Jamą, ale to już osobna historia.