Może i można, ale nam się to nie przytrafiło, bo Canyonlands National Park, delikatnie mówiąc, nas zaskoczył. Wydawało nam się, że jak widzieliśmy kanon kanionów Grand Canyon, to temat kanionów mamy zamknięty. O Lordzie i Dżizas, myliliśmy się okrutnie.
Canyonlands to ogromny labirynt uskoków, szczelin, to poorana ziemia z rozpadlinami, zakamarkami i samotnie stojącymi skałami, to ostre pionowe ściany, a wszystko ciąąąągnie się aż po horyzont. I nie jest to grzeczna okolica… To czarny koń objazdówki po parkach w Utah. Kaniony wyglądają tu inaczej, jakby zapadła się ziemia i tylko w dole widać rzekę i białe nitki dróg dostępne dla samochodów terenowych. Takie nagromadzenie cudów natury nie zdarza się często, no chyba, że… w Stanach. Tutaj cicha woda brzegi rwie już miliony lat i wygląda na to, że nic się nie zmieni.
Canyonlands można zwiedzać z dołu i z góry. Dołem jedzie się kawałkiem drogi zbudowanej w połowie XX wieku przez Komisję Energii Atomowej USA na potrzeby programu nuklearnego (geolodzy sądzili, że teren ten obfituje w uran a dostęp do niego powinien być łatwy ze względu na erozję występującą na tym obszarze).
White Rim Road, niestety tylko liznęliśmy, bo napotkani po drodze sympatyczni Amerykanie poradzili nam, że takim bykiem, to możemy się zawiesić na trasie, a o pomoc w tym rejonie jest ciężko, trzeba mieć galony wody i co najmniej 10 godzin na przejechanie całego 130 km odcinka. Nie pozostało nam nic innego jak zawrócić i przyjrzeć się wszystkiemu z góry. Obskoczyliśmy parę punktów widokowych i na deser zostawiliśmy sobie zachód słońca w sąsiednim małym Parku Stanowym Dead Horse Point, ale z widokiem na Canyonlands. Zaopatrzeni w papierowe torebki, a w nich piwo Hoodoo, spokojnie oczekiwaliśmy na to co nieuchronne. Urwisko na 1800 m n.p.m., w dole wijąca się rzeka, panoramiczny widok na zerodowany krajobraz, tysiące zmieniających się kolorów i zachodzące słońce… To, a nie piwo, powaliło nas na kolana i obraz ten na zawsze pozostanie w naszej pamięci. Amen.
Park Canyonlands składa się z trzech części powstałych w wyniku przecięcia go przez rzeki Kolorado i Green. W północnej znajduje się Wyspa na Niebie (Island in the Sky), w południowo – wschodniej Igły (The Needles) i w zachodniej Labirynt (The Maze). Jednak żadna droga w parku nie łączy tych trzech części a rzeki łączą się w miejscu, do którego można dojechać tylko samochodem z napędem na cztery koła. Oprócz tego znajduje się tu ogromny krater Upheaval Dome (prawdopodobnie powstały w wyniku uderzenia meteorytu w skałę) i w krainie kanionów wygląda jak nie z tej bajki oraz jedyny w Canyonlands naturalny, kamienny łuk – Mesa Arch (ten z tapety na Windows 7) i dodatkowo miejsce z obłędnym widokiem na Kanion Buck.
Nie doceniliśmy Canyonlands. Czujemy niedosyt wyprawy samochodem po kanionowych drogach. Nie popełnijcie tego błędu. To raj dla miłośników wypraw 4 x 4! Co prawda wypożyczalnie nie pozwalają na jazdę po drogach nieutwardzonych, ale…
Kraina Kanionów zrobiła na nas ogromne wrażenie, nie wiem czy nie większe niż Grand Canyon.