Z Roztoki na Ostrą Horę
Kontynuując zeszłoroczne „ukraińskie anabasis” zapraszam do fotorelacji z dwudniowej wycieczki zorganizowanej przez sanocki oddział PTTK: wyjścia na Ostrą Horą i przejścia przez połoninę Bukowską od przełęczy Ruski Put na szczyt Pikuja. Wyjazd poprowadził przewodnik beskidzki Marek Kusiak.
Dla nas jak zwykle wyjazd zaczyna się w Jaśle, o drugiej w nocy z parkingu przy Domu Kultury, skąd autobusem wyruszamy w kierunku przejścia granicznego w Krościenku, dobierając po drodze kolejnych uczestników. Mimo iż przejście jest puste, obowiązkowo musimy odstać swoje, czekając najpierw na naszych, a potem na ukraińskich pograniczników. Kompletnie nie zrozumiały jest dla mnie fakt, że odprawy są rozdzielone i kolejno jedni a potem drudzy porównują nasze „facjaty” ze zdjęciami z paszportów, tak jakby nie można było tego połączyć – no cóż, to chyba jeszcze cały czas pokłosie parudziesięciu lat socjalizmu, kiedy każdego turystę przekraczającego granice uważano za „szpiona”. Dzisiaj „szpiona’ zastąpił terrorysta lub uchodźca, reszta nie uległa zmianie, no cóż takie nasze klimaty…
Droga przebiega utartym szlakiem wiodąc przez Stary Sambor, Turkę w kierunku przełęczy Niżne Worota, oddzielającej regiony – Lwowski od Zakarpackiego. Fragmentami droga jest już wyremontowana, mimo to miejscami poruszamy się z prędkością wozu drabiniastego, uprawiając swoisty slalom pomiędzy niezliczonymi dziurami. Szczególnie dotyczy to odcinka łączącego drogę prowadzącą z Turki na przełęcz Użocką i słynną „olimpijkę” z Użgorodu. To wyjątkowo męczący fragment – chyba każdy wolałby mordować się podchodząc niż jechać dalej. Pogoda na razie również nas nie rozpieszcza, niebo jest zaniesione chmurami, chwilami popaduje drobny deszcz, jednym słowem pogodowa przyszłość nie wygląda najlepiej. Każdy jednak ma nadzieję, że przywiezione z Polski prognozy się sprawdzą i będzie coś więcej widać niż końce własnych butów.
Za przełęczą Niżne Worota skręcamy z „olimpijki” w drogę w kierunku Żdenijewa (ukr. Жденієво), objeżdżając od południa pasmo Pikuja. Dojazd do małej wsi Roztoka (ukr. Розтока), skąd mamy wyruszyć na szlak zajmuje nam kolejną godzinę, jest prawie dwunasta – licząc dojazd z Krakowa do Jasła jesteśmy już ponad 13 godzin w drodze.
Szybka zmiana butów, ostatnia kontrola plecaka i można ruszać w góry. Do pokonania mamy bagatela 15 kilometrów z przewyższeniem około 900 m, sporo choć przy programie następnego dnia brzmi to jak rozgrzewka.
Oznakowany na niebiesko szlak wiedzie równo i zdecydowanie pod górę, początkowo leśną stokówką, a w dalszej części odkrytą połoniną. W szczytowym paśmie Ostrej Hory wyróżnia się trzy wierzchołki: dwa w zasadzie równej wysokości (podawane są dwie wielkości 1404 lub 1405 m n.p.m.) i mniejszy Muncził albo Menczył (1328 m n.p.m.) leżący poza szlakiem. Pogoda powoli się poprawia, w oddali pojawiają się znajome kształty polskich Bieszczad z charakterystycznym zarysem przełęczy pod Tarnicą, widoczna jest też połonina Bukowska, którą będziemy chcieli przejść w dniu jutrzejszym i pobliska Połonina Borżawy. Na szczycie Ostrej Hory całkiem się wypogadza więc zalegamy grupowo w borowinach podziwiając „zapierające dech w piersiach” widoki i konsumując zabrane z Polski kanapki oraz różnorakie „leczące płyny” w rodzaju nalewki z czarnych porzeczek, oczywiście domowej produkcji. Przesuwające się nad głowami chmury tylko dodają uroku widokom. Dla takich chwil naprawdę warto „piłować” te parę godzin pod górę.
Po krótkim acz intensywnym odpoczynku schodzimy wschodnim zboczem w kierunku Paszkowic (ukr. Пашківці), gdzie czeka nasz niezawodny autobus. Teraz pozostał nam już tylko przejazd do Hukliwego (ukr. Гукливий), około pięć kilometrów za Wołowcem, gdzie czeka zamówiona kolację i nocleg w hotelu „Natalia”. Pokoje dwuosobowe są całkiem spore, czyste i schludne, z osobną sypialnią a kolacja jak dla mnie też bez zarzutu, chociaż porcje mogłyby być większe. Przy hotelu otwarty jest do 21-tej sklep, gdzie można uzupełnić zapasy „płynów”, są też jakieś drobne pamiątki, słodycze, konserwy jednym słowem takie „ukraińskie 1001 drobiazgów”. Szkoda tylko że nie mamy już czasu ani sił na spacer po samej miejscowości, zwłaszcza że przed wjazdem do niej są fajne wiadukty kolejowe warte sfotografowania. Może następnym razem?
…
Pełni wrażeń wypijamy „terapeutyczną” dawkę piwa i czas na odpoczynek – jutro NAPRAWDĘ będzie bolało 🙂
Połonina Równa, zwana także Połoniną Runa (ukr. Полони́на Рі́вна lub Полони́на Ру́на), należy do Beskidów Połonińskich (części Beskidów Wschodnich) i leży w łańcuchu zewnętrznych Karpat Wschodnich. Pasmo ma około 15 kilometrów długości i rozciąga się pomiędzy dolinami rzek Uż i Wilczą, granicząc od zachodu ze słowackim Wyhorlatem a od wschodu z Połoniną Borżawy. Grzbiety są szerokie i łagodnie nachylone, porosłe w dolnej części lasami bukowymi a w szczytowych partiach łąkami. Najwyższym szczytem pasma jest Równa (ukr. Рі́вна, 1482 m n.p.m.) gdzie znajduje się również rezerwat ornitologiczny „Sokole Skały”.
relację Miśka spisała D