Noc Teatrów, czyli kiedy znów będę mała ? / Theatre Night – When Will I Be Little again ?
Dziecinny wypad nr 79 / Infantile Escapade No. 79
Wrzesień w Krakowie, to baaardzo gorący czas. Dzieje się dużo i czasami nie wiadomo co wybrać i gdzie się wybrać. Ale na Nocy Teatrów – obecność obowiązkowa! Kierunek na dziś to Cricoteka, bo jak wiadomo Muzeum Kantora nierozerwalnie związane jest z teatrem a oprócz tego organizuje odjechane wystawy i performanse. Nie inaczej było i tym razem, bo „Kiedy znów będę mały“ w 100 % zasługuje na to miano. Niewinny tytuł wystawy pochodzi z książki Janusza Korczaka, w której przypomina on, że będąc dziećmi chcemy stać się dorośli. Coś w tym jest. Ale to byłoby za proste, ta wystawa musiała mieć swoje drugie dno. No i miała. Na szczęście znalazłam krótką notatkę co będę oglądać, bo miałabym trudności z interpretacją. Krótko mówiąc, nie była to wystawa zabawek naszego dzieciństwa, chociaż znalazłam tam moje ulubione klocki Lego 🙂 Nie była to też wystawa na rodzinne wyjście z przedszkolakiem – no chyba, że dla rodziny Adamsów.
Wystawę otwiera obiekt Kantora „Maszyna miłości i śmierci”, wypożyczony z Muzeum Marionetek w Palermo. Oprócz tego wyeksponowano tu prace takich artystów jak: Władysław Hasior, Paweł Althamer, Guy Ben-Ner, Karina Bisch, Christian Boltanski, Bracia, Anja Carr, Maciek Chorąży, Aneta Grzeszykowska, Wiktor Gutt, Tony Oursler, Claus Richter, Franciszka Themerson, Adam Walny, The Book Lovers.
Było kolorowo i pluszakowo, ale raczej nie były to miłe przytulanki tylko stwory jak z horroru. Sztuczne oczy, maski, kukiełki, marionetki, szkielet, kończyny lalek zamknięte w słoiku… Mało?! To jeszcze Pan Magnetofon wykonany z tektury, z kolorowymi gąbkami w roli przycisków i wystającymi nogami z boku… Ogólnie było niepokojąco, no ale przecież przejście z wieku dziecięcego w świat dorosłych wcale nie jest takie różowe. Dziecinny temat a taki trudny. Świat dzieciństwa? Tęsknota za dzieciństwem? Może tak, ale eksponaty – baaaardzo oryginalne. W każdym razie myślę, że można tu było odnaleźć wiele ze swoich dawnych dziecięcych lęków i fantazji. A może chodziło zupełnie o coś innego? Może tak dorastają artyści, a nie „zwykli” ludzie? W każdym razie wystawy już nie ma, skończyła się, finito, finish, The End and no more. Ale spoko, będą następne i jestem pewna, że nie mniej odjechane. Do zobaczenia w Cricotece!