Edward II, czyli ale Peszek
Kulturalny wypad teatralny nr 30 / Escapade No. 30
Tu znowu twój Stary, ale tym razem Kameralny i nie jako psychodeliczny Hamlet, ale minimalistyczny Edward II – król Anglii.
Przemyślałam sprawę i miałam napisać, że zachwytu nie było, ale jednak tak nie napiszę. Po prostu nie myślałam, że scenografia będzie aż tak oszczędna… Ale sztuka ta jest przede wszystkim ucztą dla uszu a nie dla oczu. A poza tym tę lukę wypełniła mi drag queen pod postacią królowej Izabeli (gra ją młody Peszek), która (który?) co jakiś czas pokazuje się w fikuśnych kobiecych dodatkach… a to w czerwonym kołnierzu z lisa, albo w czerwonej pelerynce, albo w czerwonych koralach (czerwone korale, czerwone niczym wino, korale z polnej jarzębiny… a nie, one nie były z jarzębiny), albo w plastikowym szkielecie sukni.
A o co chodzi w sztuce Christphera Marlowe’a, drugiego obok Szekspira geniusza XVI wiecznej Anglii? Chodzi o tragiczną historię króla Edwarda II, o jego miłość do młodego Gavestone’a, szlachcica – „wieśniaka”, o mechanizmy władzy, gdzie ludzie są tylko pionkami w rozgrywkach możnych tego świata. Jak widać nic się nie zmieniło na planecie Ziemia, świat jest teatrem a ludzie aktorami. Zakochany król, zazdrosna żona, spiski możnowładców.
Zgodnie z zasadą klasycznego teatru elżbietańskiego w przedstawieniu grają wyłącznie mężczyźni. Wszyscy ubrani są na czarno, w czarne spodnie, proste czarne t-shirty, czarne marynarki. Wszyscy oprócz króla Edwarda II, który potegę królewskiej władzy podkreslił czerwonym, powyciąganym t-shirtem, no i wspomnianej już wcześniej królowej Izabeli, żony Edwarda II, która szaleje z czerwonymi dodatkami.
Scena to właściwie bokserski ring z krzesłami ustawionymi z dwóch stron, z tyłu dwa duże bębny oraz zjeżdżające z góry przyciemniane ekrany. I tyle. Po prostu wydestylowany minimalizm. Minimum minimalizmu. Król wśród minimalizmów. Mini miniatura. Mini mini.
Edward II na koniec mówi: Śmierć kończy wszystko. Raz można umrzeć.
Nie lękajcie się i idźcie zobaczyć obu Peszków, oszczędną scenografię Marka Brauna, „kostiumy” Wandy Kowalskiej ale także coś więcej, posłuchać wspaniałego przekładu Juliusza Kydryńskiego, który wyreżyserowała Anna Augustynowicz.
Tradycyjnie, jak to w Starym, zaraz przy wejściu wita nas transparent „Nie lękajcie się „.
Nie lękamy się. Spoko.
A o psychodelicznym Hamlecie w Starym można poczytać TUTAJ .